– Nie napiszę
już więcej ani słowa.
– Castle,
nie opowiadaj bzdur.
– Ale ja
mówię serio.
Spojrzała
na ciebie przymrużonymi oczami, w których lekko tliły się iskierki rozbawienia.
Od lat ta sama mina próbująca wyrazić dezaprobatę, ale dzisiaj jakby bardziej
zmęczona.
–
Przepraszam. Mam kryzys twórczy.
Delikatny,
smutny uśmiech zagościł na jej twarzy, a zmarszczki wokół oczu stały się
bardziej widoczne niż zazwyczaj. Powoli przeczesała siwe, wciąż mocne włosy
ręką i głęboko westchnęła.
– Wiem,
Castle. Przecież mamy jesień.
Odwróciła
się do okna, a jej wzrok uciekł gdzieś daleko. Poczułeś niepokój, ponieważ Kate
z dnia na dzień odpływała do swojego świata. W głębi duszy dobrze wiedziałeś,
że po prostu brakuje jej pracy. Kiedyś łapała przestępców, a teraz miała stać
się zwykłą babcią czekającą w domu na swoje wnuki. To nie było w jej stylu.
– Chodźmy
na spacer – poprosiłeś, stając tuż obok niej. W tym momencie wydawało ci się,
że wena jeszcze cię tak do końca nie opuściła, skoro wpadłeś na genialny
pomysł.
Nie
spojrzała na ciebie podejrzliwie. W zasadzie już od dawna tego nie robiła,
odkąd przekonała się, że twoje intencje są czyste. Lata spędzone razem sprawiły,
że przełamałeś wiele barier, które nie pozwalały jej być tak blisko z drugim
człowiekiem, ale… Brakowało ci tego – fascynacji, elementu zaskoczenia, iskry
mogącej przerodzić się w dziki ogień. Dorośliście, oboje.
– Ja… Nie
czuję się najlepiej – szepnęła, a w jej oczach zaszkliły się łzy. Odwróciła
szybko wzrok, by ukryć to przed tobą, ale ty nie dałeś za wygraną. Chwyciłeś
jej twarz w dłonie i zmusiłeś, by na ciebie spojrzała.
– Hej, co
się dzieje?
Zagryzła
wargę i całą sobą walczyła, żeby nie wybuchnąć płaczem. Kilka sekund później
już nie wytrzymała, a łzy tworzyły mokre ścieżki na jej policzkach. Na ten
widok twoje serce ścisnęło się z bólu i najmocniej, jak potrafiłeś, przytuliłeś
Kate.
– Dziadku,
babciu!
Krzyki
dwóch dziesięcioletnich bliźniaków rozniosły się od drzwi wejściowych. Niemal
przewróciłeś oczami na ten dźwięk, a Kate oderwała się od ciebie i szybko starła
wierchem dłoni ślady łez, nim chłopcy rzucili się na nią.
– Wykończą
mnie, słowo daję!
Alexis,
cała czerwona na twarzy, wmaszerowała do salonu i opadła na sofę, gładząc swój
brzuch. Ósmy miesiąc ciąży ewidentnie dawał jej się we znaki, a ona każdego
dnia dzielnie walczyła, by wszystko przebiegało prawidłowo – przed
czterdziestką ryzyko znacznie wzrasta.
– Mam coś
dla ciebie od mojego cudownego, zapracowanego męża – rzuciła, kiedy Kate
podeszła do niej, aby się z nią przywitać. – Jest adwokatem jakiegoś detektywa,
którego podobno zdradzała żona, ale zdjęcia są dość dziwne. Może ty znajdziesz
braki w tej sprawie.
Widziałeś,
jak jej twarz się ożywia. Uśmiech od ucha do ucha, promieniujące radością i
zaciekawieniem oczy jakby w parę sekund odmłodniała o kilka lat. W głębi ducha
dziękowałeś Alexis, że pojawiła się właśnie w tej chwili i z taką sprawą. Nie
wiesz, czy sam byłbyś w stanie coś wymyślić na szybko, ale miałeś w głowie taki
plan. Historię, która przyciągnęłaby jej uwagę i być może zajęła na następne
dni, nim zorientowałaby się, że jest nieprawdziwa. A potem zabrałbyś ją na
prawdziwą wycieczkę śladami tajemnic, o których mógł słyszeć tylko młody
Indiana Jones. No i ty zaczytany w biografiach niektórych szpiegów.
– Dziadku,
no chodź już.
Wróciłeś do
rzeczywistości, wyłapując gdzieś po drodze porozumiewawczy uśmiech swojej
córki. Pewnie domyśliła się, co dzieje się z Kate i postanowiła pomóc. Ty też
nie mogłeś pozostać bierny, a twoim zadaniem było zająć się bliźniakami, żeby
dziewczyny mogły w spokoju sobie porozmawiać.