sobota, 21 lipca 2012

[OP] Musimy porozmawiać

"BO Z MIŁOŚCIĄ JAK Z OGNIEM, JEŚLI NIE CHCESZ, BY DO CNA CIĘ STRAWIŁ…
KOTKU, Z MIŁOŚCIĄ NIE MA ZABAWY"
~ EDYTA BARTOSIEWICZ

Cisza, niespotykana dotąd cisza wypełniała ogromne mieszkanie Richarda Castle’a. Czas jakby stanął w miejscu, a wskazówki zegara nie chciały się przesunąć o kolejne ułamki centymetra. Powietrze leniwie drgało, zawierając w sobie mieszankę kwiatowo–owocowych perfum kobiecych i świeżość wody kolońskiej od Dolce&Gabbana, która została wprawiona w ruch, gdy brązowowłosa kobieta obróciła się na drugi bok i natrafiła na spojrzenie błękitnych oczu pisarza.
– Długo już nie śpisz? – zapytała, uśmiechając się i przymykając oczy, by jeszcze raz wrócić pamięcią do wspaniałych uniesień, które miały miejsce tej nocy.
– Wystarczająco długo, bym nie mógł się doczekać, kiedy twoje piękne oczy na mnie spojrzą – odparł, kładąc swoją rękę na talii detektyw, na co kobieta zareagowała wzdrygnięciem i po chwili znów wpatrywała się w twarz mężczyzny.
– Czy mógłbyś…? – zapytała, lekko chichocząc, ale pisarz nie cofnął ręki i dalej sunął nią po talii Kate, łaskocząc ją. – Czy… nie… uważasz… że… to… najlepsza… pora… byś… zrobił… zrobił… zrobił… – próbowała powiedzieć między spazmami śmiechu, ale nie była w stanie złapać oddechu. W końcu Rick cofnął dłoń, nie mogąc już doczekać się, co ma zrobić.
– Kolejny krok? – zapytał, nim ją pocałował, lecz ona oderwała się od niego i usiadła na łóżku, otulając się kołdrą.
– To też, ale skoro już zacząłeś, to uważam, że powinniśmy porozmawiać – oznajmiła i poczekała, aż pisarz usiądzie tuż obok niej. – Ta rozmowa przed nami nie ucieknie i jestem pewna, że prędzej czy później będziemy musieli sobie wszystko wyjaśnić.
– I magiczną atmosferę trafił…
– Castle! – przerwała mu, nim zdążył dokończyć swój komentarz.
– Tak, wiem. Nie powinienem żartować w takich sytuacjach, ale jak mam tego nie robić, jeśli chcę dożyć stu lat. Nie pomyślałaś, że może w ten sposób próbuję rozładować swój stres?
– Zaczyna się… – szepnęła Beckett i potrząsnęła głową. – A myślisz, że dlaczego tak długo zwlekałam z tym, żeby w końcu do ciebie przyjść i cię pocałować?
– Ale przecież się zmieniłem! – wykrzyknął oburzony. – Zmieniłem się dla ciebie! Nie dostrzegałaś tego?!
– Uspokój się – poleciła i zasłoniła ręką oczy. – Ty nic nie rozumiesz…
– Owszem, rozumiem dość dużo i…
– Daj mi dokończyć. Chociaż raz…
Ze smutkiem spojrzała w jego oczy, które w tym momencie wyglądały, jakby miała z nich eksplodować cała złość, która nagromadziła się, odkąd pisarz dowiedział się prawdy o postrzale. Wiedział, że nie powinien psuć tego wszystkiego, ale nie byłby szczęśliwy, gdyby nie wyjaśnił z Kate tej sprawy. Może trochę przesadzał, może reagował zbyt emocjonalnie, ale on już taki się urodził. Jeśli kochał, to całym sobą. A ona? Ona też kochała, tylko nieco inaczej. I bała się, że może go stracić, jeśli tylko wykona nieodpowiedni krok. Nie wiedziała, co ma zrobić i najpierw musiała sobie z tym poradzić. A kiedy już była u celu, natrafiła na przeszkody, których się nie spodziewała. To wszystko nie tak miało wyglądać. Ale życie nie jest bajką i z miłością nie ma zabawy.
– Wiesz, chciałam cię do tego przygotować stopniowo, chciałam powiedzieć ci prawdę i wszystko wyjaśnić. Na spokojnie. Nie miałam pojęcia, jak zareagujesz i układałam różne scenariusze, ale… żaden z nich się nie sprawdził – wyznała. – Musiałam sobie poradzić z demonami przeszłości, ze sprawą mojej matki. Byłeś tuż obok i wspierałeś mnie. I za to jestem ci wdzięczna. Ale ja musiałam sobie to wszystko sama przemyśleć. Potrzebowałam bodźca, impulsu, który pozwoliłby mi podjąć odpowiednią decyzję. Byłam tak zajęta sobą, że nawet nie zauważyłam, jak bardzo się o mnie martwisz. Tak, Rick, byłam egoistką, byłam cholerną egoistką… – wyszeptała ostatnie zdanie i szybko otarła łzę, która wypłynęła z jej oka.
Mężczyzna chwycił ją za rękę i mocno ścisnął. Kobieta poczuła, że już nie jest na nią zły. Wiedziała, że on pomału zaczyna wszystko rozumieć.
– Bałam się zaryzykować, bo pamiętałam ciebie z przeszłości – kontynuowała. – Ale widziałam z każdym dniem, jak się zmieniasz. I byłam szczęśliwa. Ale w momencie, kiedy na nowo zaczęły dręczyć mnie koszmary, kiedy patrzyłam, jak…
Głos jej się załamał, a ona nie była w stanie powstrzymać szlochu, który zaczął targać jej ciałem. Rick przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił, szepcząc:
– Kate, spokojnie. Nie miałem pojęcia, że… Gdybym wcześniej wiedział…
– Nie, obwiniaj siebie. To nie jest twoja wina – oznajmiła i zapłakanymi oczami spojrzała w bok, by po głębszym oddechu móc dokończyć: – Patrzyłam, jak umierasz.
W sypialni zapanowała cisza. Żadne z nich się nie poruszyło, jakby bojąc się, że to naprawdę może się wydarzyć. Castle poczuł się, jakby od środka przygniatał go jakiś wewnętrzy ciężar. Sumienie mówiło mu, że to on zachował się jak głupek, kiedy myślał, że Kate się nim bawiła. Nawet nie przypuszczał, że coś dzieje się poza tym, co widać. Był zły na siebie za to, że bardziej przejmował się tym, że Beckett nie powiedziała mu prawdy niż tym, że może jej radość to tylko pozory. Teraz on poczuł się egoistą i w pierwszej chwili przyszła mu do głowy myśl, że gdyby kochał naprawdę, to nie przejmowałby się swoją urażoną dumą, a starał się pomóc ukochanej osobie. Jednak szybko odrzucił to od siebie, wiedząc, że detektyw jest naprawdę dobrą aktorką i nie mógł zrobić nic z tym, że odczytywał wszystko zbyt dosłownie.
– Chciałam złapać snajpera – przerwała w końcu ciszę, spoglądając gdzieś w dal – i już na zawsze pozbyć się tych koszmarów z mojej pamięci. Byłabym wtedy spokojniejsza, ale nie przypuszczałam, że przeszłość sama mnie odnajdzie. Zaangażowałam się w tę sprawę zbyt mocno i nie sądziłam, że usłysz to, czego nie powinieneś słyszeć.
– Pokrzyżowałem ci plany, prawda? – zapytał, uśmiechając się, a ona również odpowiedziała uśmiechem, który na chwilę rozjaśnił jej twarz.
– Zawsze masz swoje wyjście z sytuacji i swoje teorie – odparła. – I myślałam, że coś się stało. Że zaczęli cię szantażować, bo za bardzo drążę. A kiedy powiedziałeś mi, co się stało, na początku byłam zaskoczona. Ale na tym nie skończyłeś. Wiem, że ciążyło ci to wszystko i prędzej czy później powiedziałbyś mi, że na własną rękę próbowałeś złapać zabójcę, ale zrobiłeś to w naprawdę nieodpowiednim momencie. Myślałam, że się na ciebie rzucę i uduszę, bo starałam się ciebie bronić, a tymczasem ty sam pakowałeś się w kłopoty.
– Przecież to moja specjalność – wtrącił.
– W to nie wątpię. Ale jeszcze przez chwilę mi nie przerywaj, bo jeszcze coś chciałam ci powiedzieć, OK?
– Zamieniam się w słuch.
– Mój gniew przerodził się we wściekłość i nawet nie zastanawiałam się nad tym, co robię. Za wszelką cenę chciałam dotrzeć tam, gdzie innym wcześniej się nie udało. Ale przeliczyłam się i omal nie umarłam. Kiedy miałam wrażenie, że za chwilę umrę, zobaczyłam twoją twarz i wiedziałam już, że nic innego dla mnie się nie liczy. Chciałam, żebyś był blisko mnie, żebyś mnie uratował. Ale ciebie nie było. Ryan przyszedł mi z pomocą, a ja już wiedziałam, że odejdę z posterunku. I zrobiłam to, a resztę już znasz.
– Owszem, znam, ale… Odeszłaś z posterunku? A co z moją muzą? Co z moimi książkami?
– Naprawdę teraz o tym myślisz? Tylko to się liczy? – zapytała zadziornie.
– Oczywiście, że nie! – zaprotestował od razu. – Już przecież mówiłem coś na temat rozluźniania atmosfery i jeśli dalej będziesz się tak denerwować, to…
– Tak, wiem, nie dożyję stu lat – oznajmiła i przewróciła oczami.
– Ej, skoro ja cię słuchałem, to teraz ty posłuchaj mnie i mi nie przeszkadzaj.
Spojrzał na nią z naganą w oczach, a ona podniosła ręce w geście kapitulacji i w duszy cieszyła się z tego, że powiedziała mu już wszystko, co tak bardzo ciążyło jej na sercu. Mogła być już teraz spokojna, wiedząc, że zrozumiał.
– Wiesz co, Beckett? Nie tylko ty byłaś egoistką, bo okazało się, że też jestem egoistą. Byłem tak zapatrzony w siebie, że nie potrafiłem dostrzec za tą grą aktorską tego, co tak naprawdę dzieje się u ciebie. I owszem, byłem wściekły, bo myślałem, że się mną bawisz. A tu kolejna niespodzianka, bo wcale nie tak było. Nie pomyślałem, że musisz sobie poradzić aż z tyloma rzeczami. A ty jesteś w tym momencie wielką bohaterką, bo się nie załamałaś i walczyłaś. I to ja powinienem ci w tym momencie dziękować, że nie zrezygnowałaś, że nie przejmowałaś się moimi humorkami, tylko że mi wybaczyłaś i przyszłaś do mnie. Bo widzisz… Z miłością jest jak z ogniem. Człowiek nią płonie i nie może jej ugasić. Nawet woda i piasek nie pomagają. I nie każdy potrafi kochać tak, by ten ogień w miłości go nigdy nie strawił i nigdy się nie wypalił. I ja prawie spłonąłem, a ty cały czas utrzymujesz harmonię płomienia. I dzięki tobie wiem, że ja też jestem w stanie zapanować nad tym żywiołem. Jesteś moim aniołem, który mnie uskrzydla. I możesz wiedzieć, że ja też długo chciałem ci coś powiedzieć. Tylko nie wiedziałem jak, bo to w końcu była sprawa twojej matki, a ja bałem się o ciebie. Zachowaliśmy się jak dwa łosie, bo ja broniłem ciebie, a ty mnie i potem wynikły z tego nieporozumienia. Ale teraz to już nieważne, skoro to nie nasza walka. Ważne jest to, że cię kocham.
Kate zrobiło się ciepło na sercu. Wprawdzie to ona więcej wytłumaczyła, ale była całkowicie usatysfakcjonowana. Nie wszystko musiała wiedzieć od razu. Jednak największym zaskoczeniem było dla niej to, że Castle tak swobodnie mówi o swoich uczuciach. To, że był pisarzem, na pewno lepiej pozwalało mu budować słowa, w jakie ubierał swoje myśli. Ona tak nie potrafiła, ale wiedziała, że go kocha i nie miała pojęcia, jak to powiedzieć, by nie zrobić jakiegoś błędu.
– Jest jeszcze coś, co muszę ci powiedzieć… – zaczęła, a Castle puścił jej rękę.
– No nie, jeszcze więcej sekretów – zbulwersował się, wyrzucając ręce w górę.
– Ale jestem pewna, że to już wiesz…
– Tak?
– Tak. Ale nie wiem, jak mam ci to powiedzieć.
– Po prostu.
– Rick, ja nie umiem tak ładnie mówić, jak robisz to ty. I nigdy nikomu tego nie mówiłam, bo chyba nie wiedziałam do końca, co to jest. I dopiero ty pokazałeś mi, że istnieje coś takiego jak miłość. I właśnie dlatego chciałam ci powiedzieć, że…
Kate zamilkła, słysząc, jak nagle otwierają się drzwi do mieszkania pisarza. Popatrzyli po sobie zdziwieni i nie odzywali się, nasłuchując kobiecego głosu.
– Castle, to nie jest włamanie, bo drzwi były otwarte! Wyjdź do mnie w tym momencie albo prędzej czy później cię znajdę, bo twoje mieszkanie wcale nie jest aż tak wielkie!
– Ona mnie obraża – szepnął do Beckett, która ledwo stłumiła śmiech. – Ale jak chce, to niech mnie szuka. Wchodź pod kołdrę.
Kate schowała się, a pisarz oparł się plecami o zagłówek i wyszczerzył się do drzwi, wiedząc, że za chwilę się otworzą. Po chwili usłyszał kroki, które kierowały się wprost do jego sypialni.
– Richardzie Castle, jeśli myślisz, że nie będę cię budzić, to się grubo mylisz – mówił dalej kobiecy głos. – Kate nie odbiera ode mnie telefonów i to zapewne twoja wina, więc jeśli za chwilę do niej nie zadzwonisz i jej…
W tym momencie kobieta zamarła, widząc półnagiego mężczyznę, który szczerzył się do niej i nic nie robił sobie z tego, co do niego mówiła.
– Cześć, Lanie – przywitał się. – Chcesz dołączyć?
– Castle!
Patolog otworzyła szerzej oczy, słysząc przytłumiony głos.
– Co do…? – zaczęła, ale w tym momencie detektyw nie wytrzymała i wysunęła się spod kołdry.
– Hej, Lanie – przywitała się i uśmiechnęła się do niej z zakłopotaniem.
– To co mi chciałaś powiedzieć? – spytał, zwracając się do ukochanej.
– Że cię kocham – odparła i wpiła się w usta mężczyzny, a doktor Parish w tym momencie rzuciła w nich poduszką, która leżała na podłodze.
– Nigdy nie będę mieć dzieci, jeśli mają być takie, jak wy – skomentowała i rzuciła się na nich, by im pogratulować.

1 komentarz:

  1. Lanie, mistrz sytuacji! Z takimi dzieciakami, jak K&R faktycznie byłoby dużo zachodu. Bardzo fajny OP.

    OdpowiedzUsuń