środa, 9 maja 2012

[D] Portret

Jej włosy lśniły w promieniach słońca,
w oczach gwiazdy błyszczały,
a on przyglądał się temu bez końca,
bez jakiejkolwiek miary.

Stali tam razem, na brzegu rzeki,
wpatrzeni w rwący nurt,
i nawet pszczoły z pobliskiej pasieki
czuły jego wiele ról.

Mimo tego pięknego obrazu
nic nie wyrażało słów,
lecz dusza zbudzona w pewnym malarzu
pozyskała z tego słodki miód.

Widział ich spojrzenia ukradkowe,
których oni nie spostrzegli,
gdy wciąż odwracali głowę,
sprawiając wrażenie odległych.

Rzekłbyś: miłość nie wybiera,
czasem i drogi znaleźć nie może.
I nawet piękna Wenera
tutaj nie pomoże.

A malarz wciąż patrzył, wciąż stał
i wciąż swój obraz rysował,
a czas dalej gnał i gnał,
chwile te obramował.

Aż w końcu artysta skończył swą pracę
i wręczył prezent nieznajomym,
nie chcąc za to żadnej płacy,
pokręcił głową i odszedł skupiony.

Spojrzeli razem na dzieło malarza,
zaskoczeni tą interpretacją,
stali wraz z gromadką dzieci,
na rękach trzymając malca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz