środa, 9 maja 2012

Gorzki smak szczęścia - rozdział II cz.1.

Chcesz wierzyć, że to jeszcze nie jest koniec, ale nie możesz. Doskonale wiesz, co dzieje się w takich sytuacjach. Hamulce przestają działać, lina pęka, a ty jedziesz w dół coraz szybciej i szybciej, jakby grawitacja choć raz nie mogła zrobić wyjątku. Masz nadzieję, że to jeszcze nie jest koniec, ale wiesz, że się mylisz. Chcesz się pomodlić, ale nie wiesz jak. Chcesz wszystkich przeprosić, ale nie masz jak. Chcesz powiedzieć komuś, do kogo żywisz prawdziwe uczucia, ale… prędkość nie pozwala ci po raz kolejny wypowiedzieć tych słów.
Ból…
Zapiera ci dech w piersiach. To boli. Nie możesz myśleć. To boli. Nie jesteś w stanie wypowiedź słowa. To boli. Prawie nie podlegasz sile grawitacji, kiedy winda z każdą sekundą jest coraz szybsza. To boli. Wspominasz swoje błędy. To boli. Wiesz, że ta druga osoba cię kocha. To boli. Nie możesz nic zrobić. To boli. Nie możesz powstrzymać końca…

***

Wyciągnęli w kierunku siebie ręce, ale siła windy pchnęła ich na ścianę. Stali naprzeciwko siebie i nie mogli nic zrobić, nie wiedząc, co się stanie za chwilę. Jeśli tylko przeżyją, to gotowi są sobie wmówić, że to wszystko było tylko pod wpływem chwili. Ale czy uwierzą? Nie. Nie po tym, z jaką szczerością to wypowiedzieli, bo tylko tego typu sytuacje są w stanie wciągnąć z człowieka całą prawdę. A kiedy przed oczami migały im ostatnie momenty życia, widzieli w nich siebie nawzajem. Pisarz i jego muza, którzy razem łapią morderców. Rick i Kate. Kate i Rick. A gdy winda zatrzymała się z nagłym impetem nie było już nic. Ciemność. Pustka. Otchłań snów.

***

Kate otworzyła pomału oczy. Przesunęła dłonią po podłodze, wyczuwając jej nawierzchnię. Domyśliła się, że musi być w windzie, ale nie pamiętała, co się stało. Pomału usiadła i przetarła ręką oczy. Dopiero po chwili zorientowała się, że obok niej leży Castle i wtedy przypomniała sobie wszystko. Oczami duszy wciąż widziała, jak jadą w dół. To trwało tylko kilka sekund, ale dla niej to była wieczność. A potem winda nagle wyhamowała i Kate uderzyła się w głowę. Nie wiedziała, co stało się z Rickiem, dlatego podeszła do niego na czworakach i delikatnie potrząsnęła jego ramieniem. Nie zareagował. Zrobiła to po raz kolejny, ale on wciąż nie dawał znaku życia. Z trudem przewróciła go na plecy, po czym sprawdziła puls. Żył. Postanowiła się nie poddawać i tym razem poklepała go po twarzy, ale to również niczego nie zmieniło.
– Rick – szepnęła cicho, gładząc jego policzek. – Rick, do cholery, nie zostawiaj mnie po tym, co mi powiedziałeś! – krzyknęła i schowała twarz w dłoniach.
– Hej, nie płacz – usłyszała po chwili i z nadzieją spojrzała na Castle’a. Uśmiechał się do niej z lekkim wyrazem grymasu na twarzy. Odwzajemniła uśmiech przez łzy, po czym szybko je otarła.
– Myślałem, że to już koniec – powiedział, łapiąc ją za rękę.
– Ja też – odparła, odwzajemniając uścisk. Dopiero po chwili zorientowała się, co robi i szybko wyrwała swoją dłoń, odsuwając się na bezpieczną odległość. Mężczyzna zdziwił się, ale nie dał po sobie tego poznać. Podniósł się na łokciach i dopiero po chwili usiadł, opierając się o ścianę windy. Doskonale wszystko pamiętał i bał się, że trudno będzie po tym wrócić do normalności. Znowu.
– Mamy szczęście – zaczął. – Ale jeśli szybko nas stąd nie wyciągną, możemy zginąć. W końcu zabraknie tlenu i…
– Castle, przestań – przerwała mu detektyw. – Nie mam ochoty słuchać teraz pesymistycznych teorii, więc daj sobie spokój. I tak na razie z nikim się nie skontaktujemy. Nie mam tu zasięgu, a nad miastem na pewno szaleje już burza, więc nie tylko my jesteśmy uwięzieni.
– Czyli jestem na ciebie skazany przez kilka najbliższych godzin – próbował zażartować.
– Na to wygląda. Ale jeśli coś ci nie pasuje, nie musisz się do mnie odzywać. Wiesz o tym – odparła, próbując na nowo wybudować barierę między nimi, by nie pozwolić wspomnieć nikomu o swoich uczuciach.
– Beckett, miałaś rację, musiałem dorosnąć i właśnie to zrobiłem. Nie zamierzam dłużej tego ukrywać. Byłem głupi, ale to nie oznacza, że musisz się tak zachowywać w stosunku do mnie. Myślałem, że mi wybaczyłaś – powiedział ze smutkiem.
– Bo ci wybaczyłam – szepnęła. – Ale nie potrafię po tym wszystkim żyć normalnie. Straciłam Josha, zostałam praktycznie sama i na dodatek został zamordowany mąż mojej przyjaciółki. Myślisz, że mi łatwo? – zapytała, postanawiając otworzyć się przed nim. Nie miała nic do stracenia, skoro miała spędzić z nim najbliższe kilka godzin. A on wiedział, że ma jedną szansę, by móc spróbować jeszcze raz wszystko naprawić i zamierzał ją wykorzystać.
– Wiem, że nie jest ci łatwo i może na razie nie będzie. Ale powiedz mi, jak miałem się zachować, kiedy usłyszałem twoją rozmowę z Lanie? Musiałem pójść za tobą, a kiedy zobaczyłem, jak ten dupek cię traktuje, po prostu nie mogłem inaczej się zachować, tym bardziej że oboje wiemy, co tak naprawdę się stało.
– Castle, to był błąd i nie winę cię za to – stwierdziła. – Sama jestem odpowiedzialna, gdybym nie…
– Beckett, przestań gdybać! – zdenerwował się. – To nic nie zmieni. Stało się. Nie jesteśmy w stanie cofnąć czasu. Ale wiesz co? Jedno ci powiem… – wziął głęboki wdech. – Cieszę się. Tak, cieszę się. Dobrze słyszysz. A cieszę się, bo cię kocham. Tak, Kate, kocham cię i niech to do ciebie w końcu dotrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz