czyli kontynuacja "Vincit omnia veritas"
Za oknem już dawno zrobiło się ciemno. Przez szybę przedzierały się dźwięki fal odbijających się od piaszczystego brzegu, a światło księżyca przebijało się przez zasłony, rzucając na podłogę blade cienie nocy. Ogień w kominku tańczył na trzaskającym drewnie, wtórując cichej muzyce wskazówek zegara, który leniwie odmierzał czas trwania tej niesamowitej i jedynej w swoim rodzaju chwili z bajki.
Brązowowłosa kobieta obróciła się powoli na drugi bok i spojrzała na twarz swojego partnera, którą oświetlały tylko płomyki ognia. Kate uśmiechnęła się i wyciągnęła swoją rękę w jego kierunku jak małe dziecko, które pierwszy raz odkrywa coś nowego i tajemniczego, a zarazem pięknego i oczywistego. I, tak jak odkrywca, a zarazem zdobywca, położyła delikatnie swoją dłoń na jego gładkim policzku. Mężczyzna pomału otworzył jedno oko, a dopiero potem drugie, by całym swym wzrokiem chłonąć swą ukochaną.
– Nie możesz spać? – zapytał, a ona pokręciła głową w odpowiedzi i powiedziała:
– Po prostu nad czymś myślałam i naprawdę nie chciałam cię obudzić.
– Mam nadzieję, że to ja spędzam ci sen z powiek, a nie ktoś inny, bo inaczej ci nie wybaczę – oznajmił z udawaną powagą.
– Widzisz, chyba muszę cię zmartwić, bo nie myślę o niczym innym niż ty i my razem.
– Kate, chyba nie jesteś zła, że uciekliśmy z wesela, żeby wcześniej rozpocząć nasz miesiąc miodowy, prawda? – zapytał, podnosząc się na łokciach i z troską patrząc w jasną zieleń jej oczu.
– Nie, nie o to chodzi, ale...
– Och, Kate – przerwał jej, domyślając się, o co chodzi. – Przecież już o tym rozmawialiśmy kilka razy i powiedziałem ci, że zajmę się wszystkim. Dobrze wiesz, że nie chcę od ciebie nic poza miłością. To mi całkowicie wystarcza i jestem dzięki temu szczęśliwy.
– Rick, ja to naprawdę rozumiem, ale tym razem to ty musisz mnie zrozumieć – poprosiła, a gdy zobaczyła zgodę w jego oczach, kontynuowała: – Może nie wychowałam się w bogactwie tak jak ty, ale obydwoje wyrośliśmy na porządnych ludzi. I czuję się po prostu głupio, kiedy dostaję od ciebie drogie prezenty, ale dzisiaj podjęłam bardzo ważną decyzję i jestem pewna, że cię zaskoczę. Widzisz, mam coś dla ciebie – oznajmiła i wysunęła się spod kołdry. Pomału podążyła w kierunku swojej torebki i drobnymi palcami wyciągnęła z bocznej kieszeni małe, czarne pudełeczko owinięte białą wstążka, która na górze tworzyła prostą kokardkę.
Rick śledził wzrokiem ruchy ukochanej kobiety, która ewidentnie starała się wewnętrznie na coś przygotować. Nie poganiał jej, lecz czekał cierpliwie, będąc zbyt ciekawym, by przerywać tę chwilę. W głębi duszy czuł, że chodzi o coś niezwykle ważnego i cieszył się, że to on jest teraz u boku Kate.
Usiadł na łóżku, a ona zajęła miejsce tuż obok niego. Wszystko wokół zamarło, jakby nie chciało przeszkadzać. Tylko morskie fale wciąż leniwie uderzały o brzeg w świetle księżyca, a blask ognia tańczył na twarzach świeżo upieczonych małżonków.
– Pamiętam, jak pojawiłeś się w moim życiu – zaczęła powoli kobieta, chwytając pisarza za rękę i spoglądając na lazurowy błękit jego oczu, roześmianych oczu. – Byłeś przy mnie zawsze i uratowałeś moje życie wielokrotnie, ale przede wszystkim uratowałeś mnie. Dziękuję ci za to. I myślę, że jestem w stanie powierzyć ci coś, na co przez długi czas nie mogłam spoglądać. Ale potem pomyślałam, że w pewnym sensie ten przedmiot pokazał mi, jak bardzo ci na mnie zależy i od tego momentu zmienił się mój stosunek do niego. Teraz jest dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy i chcę ci go dziś ofiarować, by zawsze przypominał ci o naszej miłości, która przezwyciężyła wszystko. Nawet śmierć, z której objęć wyrwałam się tylko dzięki tobie.
Kiedy skończyła mówić, w oczach Ricka widziała tylko niezaspokojoną ciekawość i… miłość, która była gotowa na wszystko. I to utwierdziło kobietę w przekonaniu, że postępuje dobrze.
Powoli podała pudełeczko pisarzowi, a ten rozwiązał kokardkę i ściągnął wstążeczkę. Spojrzał jeszcze w oczy ukochanej, by się upewnić, czy dobrze postępuje i drżącymi rękami otworzył pudełko. A gdy ukazała się jego zwartość, otworzył usta ze zdziwienia i tylko wpatrywał się z niedowierzaniem w łuskę naboju. Dopiero po chwili dotarło do niego, jak wielki i cenny skarb powierzyła mu Kate. Może nie było to złoto czy czek, ale miało swój symboliczny i znacznie poważniejszy przekaz niż cokolwiek innego. Było to częścią ich wspólnej historii, do zakończenia której było jeszcze bardzo daleko, a oni nie wiedzieli, co może przynieść przyszłość. Jednym, czego byli teraz pewni, to nieskończona miłość, którą darzyli siebie nawzajem w ciszy pełnej mówiących gestów.
– Czemu nic nie mówisz? – szepnęła kobieta, tłumiąc w sobie chęć rozpłakania się.
– Bo nie ma żadnych słów, którymi mógłbym to opisać – odparł i przytulił ją mocno do siebie, zamknąwszy pudełko. – Dałaś mi coś ważniejszego niż wszystkie skarby świata, oddałaś mi swoje serce…
W końcu nie wytrzymała i zaczęła płakać. Całe emocje gromadzone przez nią podczas jej życia nagle ulotniły się, pozostawiając w ten sposób tylko uczucie pustki. Ale była to pustka radości i szczęścia, spokoju i harmonii. Katharsis. A on tylko tulił ją do siebie i całował delikatnie w głowę, wiedząc, że niezależnie od wielu czynników miłość zawsze i wszystko zwycięży.
* Miłość wszystko zwyciężyła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz