To był
ciężki dzień, naprawdę ciężki dzień. Przecież miał pisać, powinien pisać, a
zamiast tego włóczył się po całym mieszkaniu tam i z powrotem, zastanawiając
się, co by było, gdyby akurat zadzwoniła Beckett. Ale telefon milczał.
Zwiedził
już swoją sypialnię, gabinet, salon, kuchnię, pokój Alexis, a nawet… Nie, do
sanktuarium matki nie odważył się wkroczyć, chociaż wraz z jego córką
postanowiła dać mu chwilę spokoju. Nie pomogło. Cisza była tak donośna, że aż
dźwięczało mu w uszach. Odgłosy codziennego życia dobiegające z ulicy nie
wypełniały pustki, którą utworzyła samotność.
To było
dziwne odosobnienie. Miesiąc temu wydawało mu się, że może wszystko. Wspierany
przez rodzinę i przyjaciół, został w końcu przyjęty na posterunek i dzień w
dzień z radością na twarzy przybywał na miejsca zbrodni, rozmawiał z
podejrzanymi i zagłębiał się w prawdziwy świat pełen zagadek i tajemnic. To nie
była jedna z jego powieści, której zakończenie mógł w każdej chwili zmienić, to
było rzeczywiste i nieodwracalne. Zwykła, biała kartka papieru zapisana
niezmazywalnym atramentem. A on, w zderzeniu z fizycznością ofiar, odkrywał
zupełnie nowe aspekty pracy detektywa, dopóki nie nadszedł ten dzień, czas, w
którym w ciągu doby nie popełniono ani jednego morderstwa.
– Przecież
to nienormalne – burknął w końcu do siebie, zmierzając w kierunku okna. Rozważał
właśnie zrzucenie jakiejś doniczki na przypadkowego przechodnia, kiedy spojrzał
na swoje biurko. Otwarty laptop, porozrzucane kartki, kubek z kawą… Chaos,
który go uspokajał i jednocześnie wprawiał w odpowiedni nastrój. Chaos, który
sprawiał, że jego mózg zaczął pracować. Chaos, który w tym momencie pobudził
bardzo niebezpieczne obszary jego wyobraźni.
– No,
odbierz, odbierz, odbierz – szeptał do telefonu, wsłuchując się w trwający w
nieskończoność, powtarzający się sygnał. – Witam najseksowniejszą panią
detektyw, jaką kiedykolwiek było mi dane poznać – powiedział, usłyszawszy jej
głos w słuchawce.
– Castle,
jestem jedyną panią detektyw, jaką znasz. A teraz do rzeczy.
– Czy ja
zawsze muszę mieć jakiś powód, żeby do ciebie zadzwonić? Może po prostu chciałem
usłyszeć twój głos?
– Jestem
zajęta. To...
– Czekaj,
nie rozłączaj się. Dzwonię z prośbą, żebyś do mnie przyjechała.
Po drugie
stronie zapanowała cisza. Sekundy mijały nieubłaganie, a jego serce prawie
stanęło.
– A po co?
– zapytała po chwili, przyjmując rolę przesłuchującego.
–
Potrzebuję twojej pomocy w pisaniu – odparł, zanim zdążył się zastanowić. Nie
chciał powiedzieć, że tak naprawdę nie wie, co ze sobą zrobić.
– Słucham?!
– Beckett,
mam blokadę twórczą, każdemu się zdarza, a ja do jutra muszę oddać rozdział. Na
pewno pomożesz mi coś wymyślić.
Znowu
cisza. Zastanawiała się.
– Zapłacę
ci, tylko błagam, pomóż mi – powiedział z desperacją w głosie, chwytając się
ostatniej deski ratunku.
– Tak nisko
mnie cenisz? – spytała ze smutkiem w głosie i rozłączyła się. Jego ostatnia
nadzieja przepadła.
Był na
siebie wściekły, ponieważ dotarło do niego, jak nietaktownie się zachował. Nie
powinien w ogóle wymawiać takich słów. Co on sobie myślał? Że ją przekupi?
Przecież to oczywiste, że ona jest inteligentną, empatyczną kobietą, która
pomogłaby mu z samej swojej dobroci. A on był dupkiem.
Ostatkiem
sił dotarł do kanapy, na której się położył. Bezmyślnie spoglądał w sufit,
pozwalając myślom płynąć swobodnie. Nie skupiał się na niczym, ponieważ nie
miał już ochoty na nic. Nie obchodziły go ani terminy, ani czytelnicy. Pragnął
pogrążyć się w nicości.
Nagle
poderwał się do pozycji siedzącej i z niepokojem rozejrzał po mieszkaniu. Czy
to był dzwonek, czy tylko mu się wydawało?
Powoli
wstał i niczym agent służb specjalnych zaczął poruszać się w kierunku drzwi.
Przylgnął do nich i przesunął głowę w kierunku wizjera, a następnie zamarł z
niemym przerażeniem wymalowanym na twarzy.
–
Chwileczkę – rzucił tylko i, najciszej jak mógł, pognał w kierunku najbliższego
lustra. Poprawił włosy, przetarł twarz, ale... T-shirt i spodnie dresowe nie
prezentowały się najlepiej w tym momencie. To nie był Richard Castle, którego
wszyscy znali. Ale było już za późno, dzwonek powtórzył się po raz kolejny.
Rzucił
zrozpaczone spojrzenie w kierunku lustra, a następnie przybrał minę zdziwionego
człowieka i otworzył drzwi. Normalnie nie mógłby oderwać wzroku od zjawiska
znajdującego się w korytarzu, ale był gotowy na to, co zobaczy.
Stała przed
nim lekko zdziwiona, trochę zdeterminowana. W tej swojej idealnie dopasowanej
koszuli, długich czarnych spodniach i niebotycznie wysokich szpilkach stanowiła
kobietę pewną siebie i gotową na sukces. Krótkie włosy wymykały się jej spod
kontroli, jakby chciały powiedzieć, że dopiero co były na zewnątrz, co
potwierdzały również zaróżowione policzki i iskierki ciekawości w oczach.
– Jednak
przyszłaś, wejdź – powiedział, robiąc jej miejsce. – Jak udało ci się tutaj
przedostać?
– Och, to
nie było trudne – odparła, lustrując wzrokiem otoczenie i kierując się w stronę
kanapy, na której usadowiła się kilka sekund później. – Wychodzi na to, że
portier jest twoim wielkim fanem i wie, że o mnie piszesz, chociaż jeszcze nie
wydałeś pierwszej książki o Nikki Heat.
No tak, nie
pomyślał o tym. Zawsze był miły dla ludzi pracujących w budynku, a Lewis Brown
szczególnie przypadł mu do gustu. Nieraz rozmawiał z nim i dzielił się
sekretami dotyczącymi swojej twórczości, zatem Beckett nie była mu obca.
– Chyba
będę musiał z nim porozmawiać, żeby następnym razem nie wpuszczał do mnie
żadnych kobiet. Ale to później. Napijesz się czegoś?
– Kawy,
jeśli można.
Rozsiadła
się wygodnie, jakby była u siebie. Zachowywała się naprawdę prowokacyjnie i
bezczelnie, ale wiedział, że to tylko poza, mur, który wytwarzała wokół siebie.
Tylko w jego obecności była taka niedostępna, jakby broniła swojej prywatności.
I nie zamierzał na razie się w to zagłębiać. Ich relacja już od samego początku
była skomplikowana.
– Cieszę
się, że cię widzę. Naprawdę – oznajmił, uwijając się wokół ekspresu. – Co
słychać na posterunku?
– Jakoś tak
jest spokojnie i cicho – odparła kąśliwie, robiąc aluzję do jego nieobecności.
– Mamy dużo papierkowej roboty, ale radzimy sobie całkiem nieźle. A jak ty
sobie radzisz?
– Nie
radzę. Próbuję pisać, ale chyba utknąłem w martwym punkcie. – Starannie ułożył
posypki i cukier na tacy. – Chyba brakuje mi wyobraźni.
– Tobie? –
prychnęła, a on zauważył, jak unosi jedną brew do góry. – Chyba w to nie
uwierzę. Chociaż... – przerwała na chwilę, obserwując, jak kładzie tacę z
filiżankami na stole. – Przeszedłeś dziś samego siebie, dlatego uprzedzam, że
nie jestem tu dla pieniędzy.
– To było
głupie, przyznaję, ale nie wiedziałem już, co powiedzieć – odparł, sadowiąc się
obok niej. Zauważył, że lekko drgnęła, ale nie pokazał tego po sobie. Zachował
bezpieczną odległość.
– To było
żałosne, nie głupie. Jeśli tak bardzo się za mną stęskniłeś, to trzeba było
powiedzieć.
– Nie
uwierzyłabyś.
– Skąd
wiesz?
Rzuciła mu
zaczepne spojrzenie i sięgnęła po swoją kawę. Nie odezwał się ani słowem, tylko
bacznie ją obserwował. Odkąd się poznali, ich rozmowy przypominały bitwy, co
wielokrotnie zmuszało go do używania mózgu. Podobno ludzie inteligentni są
złośliwi i zawsze potrafią znaleźć odpowiedź na wszystko, a w ich wypadku takie
potyczki były na porządku dziennym.
– Bardzo
dobra kawa. Jak to zrobiłeś? – zapytała po chwili, bacznie przyglądając się
zawartości filiżanki.
– Czary...
Ale nie zaprosiłem cię tutaj, żebyśmy się przekomarzali, a tym bardziej żebyśmy
rozmawiali o kawie. Pozwól, że przyniosę laptopa i przeczytam ci akapit, w
którym utknąłem.
Skinęła
głową, a on szybko pobiegł do swego gabinetu. Tyle razy odtwarzał sobie tę
scenę w wyobraźni, że zaczęły mu się mieszać wszystkie możliwości, ale to, co
się aktualnie działo, w niczym nie przypominało jego marzeń. Nie miał jednak
wyjścia i musiał improwizować, aby osiągnąć to, czego tak bardzo pragnął.
– Nikki
Heat zawsze wiedziała, że Rook ma w sobie coś, co przyciąga kobiety – zaczął,
idąc w kierunku Beckett z laptopem. – Możliwie, że była to jego charyzma. A
może jednak niedostępność? Nie mogła się zdecydować, kiedy siedział na kanapie
w swoim mieszkaniu, a ona obserwowała go, zajmując miejsce w fotelu
naprzeciwko.
– Czy ty
właśnie próbujesz mi powiedzieć, że potrzebujesz mnie jako swojego rekwizytu? –
przerwała mu, lecz on uciszył ją gestem dłoni.– I naprawdę nie miała pojęcia,
kiedy jej myśli odbiegły od sprawy do zupełnie czegoś innego – dokończył
dramatycznym głosem, a następnie opadł na kanapę tuż obok Beckett. – To by było
na tyle.
–
Faktycznie, kiepsko z tobą – podsumowała, udając powagę, a następnie
zachichotała. – Dziwię się, że nie jesteś w stanie wniknąć w kobiecą psychikę,
ale to pewnie dlatego, że na siłę starasz się opisywać mnie.
–
Nieprawda, ja... – próbował zaprzeczyć, ale nie było mu dane dokończyć.
– Przestań,
winni się tłumaczą. Zresztą faktycznie nie masz pojęcia, o czym myślałabym w
takiej sytuacji.
Wstała i
szybko znalazła się tuż przed nim. Uniósł jedną brew i uśmiechnął się z kpiną,
zakładając, że to ją tylko sprowokuje. Miał rację, choć nawet w najśmielszych
snach nie spodziewał się takiego rozwiązania. To miała być zwykła rozmowa, ale
z Beckett nic nie dało się przewidzieć.
Usiadła mu
okrakiem na kolanach, patrząc mu głęboko w oczy. Dłońmi przesunęła po jego
klatce piersiowej, cały czas kierując ręce w górę. Poczuł lekkie mrowienie pod
jej dotykiem, serce przyspieszyło swój rytm, a podekscytowanie wypełniło całe
jego ciało.
Jak ona na
mnie działa...
Jej dłonie
znalazły się między jego włosami, delikatnie gładząc skórę. Z ust wyrwało mu
się ciche westchnienie, a wtedy ona nachyliła się i wyszeptała mu wprost do
ucha:
– Wiem, że
tego chcesz.
Jej głos
brzmiał słodko jak miód. Pachniała śliwką w cukrze i wanilią, a zapach ten
przyjemnie drażnił jego nozdrza. Nie dotarł do niego sens tego, co powiedziała.
Przymknął oczy, kiedy oparła swoje czoło o jego. Czuł jej ciepły oddech na
swojej twarzy. Jej bliskość działała na niego równie inspirująco, co kojąco.
Czubkiem
nosa otarła się o jego policzek, rozchylając usta. Jej wargi były tak blisko
jego, że miał wrażenie, iż zaraz coś w nim pęknie i rzuci się na nią bez
ostrzeżenia. Swoje ręce oparł na jej biodrach, a wtedy ona musnęła jego górną
wargę niczym delikatny ruch powietrza i chwilę później już jej nie było. Poczuł
pustkę i zdezorientowanie, jakby to wszystko było tylko snem. Ale to stało się
naprawdę, a ona szła w kierunku drzwi.
– To się
nigdy nie wydarzy, Castle.
Jej głos
przerwał ciszę, jaka nastała. Naciśnięcie klamki, trzask drzwi, niknący stukot
obcasów w korytarzu. I pustka. Ale zupełnie inna niż ta sprzed paru godzin.
Pustka, która jest potrzebna do pisania, do skupienia się.
Ten akapit,
który przeczytał, był zły. Ba, cały rozdział był zły, ale wiedział już, co chce
napisać. Jego palce błądziły po klawiaturze jak oszalałe, a zdania pojawiały
się same. Geniusz pisarki uwolniony przez jego wielką i niesamowitą muzę.
Budynek, w którym mieszkała Nikki Heat, nie
przypominał Guilford. Był od niego nie tylko o wiele mniejszy, ale też nie miał
portiera... *
* Fragment "Fali
upału" Richarda Castle'a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz