Nie tak to
sobie wyobrażałaś. Wiesz o tym.
A teraz,
kiedy tylko kilka sekund dzieli cię od śmierci, twoje oczy zastygają w wyrazie
niemego przerażenia.
Jesteś tu
sama. Nikt cię nie uratuje. Płomyk nadziei zaczyna gasnąć.
I nagle
próbujesz przypomnieć sobie jego twarz, jakby była światełkiem w tunelu. Ale...
Cholera jasna, nie możesz odtworzyć tych znajomych kształtów.
Pamiętasz
tylko te niebieskie – niczym lazur wody, przez którą przenika światło – oczy,
brązowe włosy i malinowe, miękkie usta. A do tego te jego dołeczki. On potrafi
uśmiechać się naprawdę ślicznie. I uśmiechał się tak do ciebie każdego ranka.
Dziwnym
trafem dociera do ciebie zapach kawy, który może ci się kojarzyć tylko z nim...
Może to
tylko halucynacje, wyobrażenia twojego mózgu, które przy tak dużej obecności
adrenaliny we krwi stają się rzeczywistością?
Ale nie
obchodzi cię to, ponieważ dociera do Ciebie, że liczy się tylko on. Wy – razem.
Rychło w
czas.
Ale jest już
za późno...
Dłużej już
nie wytrzymasz, nawet gdybyś usilnie próbowała zyskać kilka dodatkowych sekund,
aby spróbować jeszcze raz.
Jego twarz.
Wspomnienia stają się coraz bardziej rozmazane.
– Castle –
wołasz, nim to wszystko dobiegnie końca. Ale jego tu nie ma. Jego twarzy nie ma
nawet w twojej pamięci.
Czerń
zasłania wszystko, a twoje palce ześlizgują się z krawędzi.
Nic nie
poczujesz... Ponoć upadek nie boli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz