środa, 9 maja 2012

Gorzki smak szczęścia - rozdział II cz.5.

Uśmiechnęła się, przypominając sobie tego wiecznego chłopca, którego poznała. Rick się zmienił, ale cały czas kochała go takim, jakim był, jest i będzie. Nie miało dla niej znaczenia to, że zachował się jak skończony idiota i kretyn. Najważniejsze, że umiał przeprosić i zrozumiał swój błąd, a ona sama odkryła, że chciał dobrze. Bała się, że to wszystko może być tylko złudną nadzieją, bo przecież w życiu nigdy nie dzieje się tak, jak w książkach i filmach. Miała wrażenie, że gdy tylko mrugnie powiekami, rzeczywistość ulotni się, pęknie jak bańka mydlana i już nigdy więcej nie zobaczy tego wszystkiego oczami kochającego do szaleństwa dziecka. Bała się ryzyka jak każdy człowiek. Bała się miłości. I nikt nie mógł jej wytłumaczyć, że to wszystko dzieje się naprawdę, a ona nie panuje nad całą sytuacją, która powoli zaczynała przejmować kontrolę nad tą misternie utkaną pajęczyną kłamstw. Każdy dzień sprawiał ból, a każdy sen przynosił ukojenie, przenosił do innego świata, sprawiając, że Kate na chwilę zapominała o cierpieniu. I Rick towarzyszył jej nawet tam, w krainie wyobraźni. Z czasem śniła już tylko o nim, choć zasypiała w ramionach Josha. I choć była muzą pisarza, to jednak on był dla niej inspiracją, zachętą do walki o lepsze jutro. I pojawiła się miłość. Taka głęboka, piękna i niewyobrażalna. I Kate nie potrafiła wyrazić swoich uczuć, nie była w stanie wypowiedzieć słowa „kocham”. Uciekła w objęcia kłamstwa, pokazując, że nawet tak silna kobieta jak ona potrafi być słaba. A teraz, kiedy stała ze swoim ukochanym twarzą w twarz, kiedy była już bezpieczna i nie musiała przejmować się Joshem, znowu miała ochotę uciec, bo bała się, że za chwilę to wszystko zniknie. Jej bajka zakończy się, a ona zapragnie, by przeczytano ją jej jeszcze raz. Ale tym razem zabrakło jej odwagi, by powiedzieć „nie”, jedno proste słowo, które mogłoby wiele zmienić i zrujnować jej życie, a ona na pewno nie chciała go marnować. Już raz popełniła błąd i potem przepłakała całą noc, wyżalając się Marthcie. Ta rozmowa uświadomiła jej, że wieczny strach niczego nie da, ale ona nie mogła się go pozbyć, za każdym razem wyglądając z obawą w przyszłość. A świadomość tego, że nosi pod sercem dziecko ukochanego mężczyzny, dodała jej odwagi, której tak bardzo potrzebowała, by w końcu odkryć, że nic nie dzieje się przypadkowo, że są sobie przeznaczeni, a przeznaczenia nie da się oszukać. Ono znajdzie sobie własną drogę i gwałtownie wkroczy do naszego życia, pozbawiając nas złudzeń, że jesteśmy w stanie nad wszystkim zapanować. I teraz, kiedy Kate czuła na swojej twarzy ciepły oddech Ricka, nie była w stanie zapanować nad swoimi odczuciami. Pewnie pisarz się tego nie spodziewał, a element zaskoczenia był zawsze mocną stroną pani detektyw. Beckett bez chwili wahania wpiła się w usta Castle’a, całkowicie niwecząc jego plany. Zrobiła mu małą, przyjemną niespodziankę, którą na pewno zapamięta do końca życia. Nie tak to sobie wszystko wyobrażał. Jego księżniczka miała dać nacieszyć się mu swoim widokiem. Książę stał się ofiarą bezbronnej i niewinnej miłości, która wykiełkowała w jego sercu, odkąd tylko ujrzał Kate pierwszy raz. Z każdym dniem czuł, że kiedyś nadejdzie taka chwila, jeden moment, który zaważy na ich przyszłym, wspólnym życiu. I choć czekał na niego z niecierpliwością, to jednak nie spieszył się, bo wiedział, że wszystko ma swój czas. Początek i koniec. Ale czasem coś zaczyna się w naszej głowie, kiedy oczami wyobraźni widzimy ideały. Zaczynamy zastanawiać się, co przydałoby się nam w życiu, by je idealnie dopełnić, sprawiając, że każdy dzień dawałby nam dużo szczęścia. I kiedy Rick zorientował się, że szczęście może mu dać tylko Kate, wiedział, że nie może pozwolić jej odejść. Za bardzo ją kochał, by pozwolić na to, by została niewolnicą własnego losu. Trwał przy niej i czekał. Bo kochał. I kochał ją wciąż, tu i teraz. I nie wyobrażał sobie, że ta chwila mogłaby się kiedyś skończyć. Dokładnie takie sama uczucia targały jego sercem, kiedy niespodziewanie obydwoje pozwolili sobie na chwilę zapomnienia. Potrzebowali pocieszenia, bo ich życie się waliło, choć żadne z nich nie dawało po sobie tego poznać. Jednak jakiś czynnik sprawił, że odnaleźli swoje spragnione ciała i dali upust emocjom. I wciąż pamiętali, że nigdy w ich życiu nie zdarzyło się nic tak pięknego, jak ten moment, kiedy byli jednością i zapomnieli o całym otaczającym ich świcie. Liczyli się tylko oni. Kate i Rick. Dwoje samotnych, zagubionych dusz wciąż czekających na cud, który mógł się nigdy nie wydarzyć. Ale wydarzył się. Odnaleźli swoje ideały. Los sprawił, że znów na nowo mogli myśleć o szczęściu, o wspólnej przyszłości. Jednak to wszystko nie trwało zbyt długo. Życie nie pozwoliło im się sobą nacieszyć, sprawiając, że popełnili mnóstwo błędów, których mogliby żałować do tej pory. Ale potrafili to naprawić. Wspólnie. Bo tylko w ten sposób nie byli z góry skazani na przegraną. A ta winda była darem od losu, który mogli, choć nie musieli, wykorzystać. I po raz kolejny oddali się błogiej rozkoszy, udając się na szczyty miłosnego uniesienia. Potrzebowali siebie jak nigdy dotąd. Sprawili, że troski życia codziennego zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie było już strachu ani smutku, tylko odwaga i bezgraniczna radość. A wspólne życie nie chowało się już w kryjówce, lecz znów pokazało się na horyzoncie przyszłości. Jednak wciąż pozostały niewyjaśnione sprawy i prawda, której nie można dłużej urywać.
– Rick, muszę ci coś powiedzieć – oznajmiła Kate, wtulona mocno w ukochanego.
– Tak, kochanie? – zapytał, wciąż ciesząc się chwilą.
– Tylko nie osądzaj mnie, zanim nie wyjaśnię ci wszystkiego… – zaczęła, po czym wzięła głęboki oddech i dokończyła. – Wiem, kto zabił Jamesa…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz