Szli razem, tuż obok siebie, nie mówiąc nic. Słowa były niepotrzebne, ponieważ każde z nich wiedziało, co ta druga osoba chce przekazać swoim milczeniem. Niepokój i strach pomału znikał, a zaczęła pojawiać się ogromna nadzieja. Z każdym krokiem obydwoje czuli, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, że nic złego nie może się zdarzyć. Wspierali się wzajemnie, wiedząc, że są teraz na właściwym miejscu. Osobno byli w stanie zrobić bardzo dużo, ale razem mogli osiągnąć wszystko. I Kate doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Gdyby nie Rick, nie byłoby jej teraz tutaj i nie walczyłaby ze swoją przeszłością. Bez niego na pewno już dawno poddałaby się i nie próbowała odkryć prawdy. To on był jej światełkiem w tunelu. Natomiast Castle wiedział, że gdyby nie Beckett, nie napisałby kolejnych książek i nie ryzykowałby życia tylko po to, by być ze swoją ukochaną. To ona go zmieniła i pozwoliła, by odkrył zupełnie inny świat, znaczenie mroczniejszy od jego. Gdyby nie detektyw i jej charakter, pisarz na pewno nie poszukiwałby winnego z takim zacięciem. Nie był w stanie uwierzyć w to, że Kate podejrzewała siebie o taki czyn. Znał ją i wiedział, że nie skrzywdziłaby nawet muchy, bo tak naprawdę była bardzo wrażliwą kobietą, choć na co dzień w pracy musiała pokazać inne podejście do życia. Rozumiał to i całkowicie mu to odpowiadało. A Beckett doceniała jego zaangażowanie i pomoc. I cieszyła się, że zaryzykowała, bo w ten sposób zyskała nie tylko sojusznika, ale też osobę, z którą mogła spędzić resztę swojego życia, jeśli tylko wszystko się ułoży. I dopiero teraz zaczynała to doceniać.
– Dziękuję – powiedziała, kiedy zatrzymała się i stanęła tuż przed nim. – Sama nie jestem w stanie uwierzyć w to, że nic złego się nie stało, ale wystarcza mi, że mnie wspierasz i dzięki temu czuję się lepiej. Gdyby nie ty…
– Kate, przestań – przerwał jej. – Już o tym rozmawialiśmy i wiesz, że zawsze ci pomogę. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym tego nie zrobił. Kocham cię.
Nie odpowiedziała, tylko przytuliła się do niego. Nie należała do osób, które chwalą się swoimi uczuciami, choć wiedziała, że kiedyś na pewno powtórzy mu to wyznanie. Teraz nie chciała psuć tego momentu, tej chwili, kiedy czuła, że jest komuś potrzebna. Zamiast tego odsunęła się od niego i pociągnęła go za sobą, mówiąc:
– Chodźmy.
Uśmiechnął się do siebie i pokręcił głową. Był szczęśliwy, choć bał się, że kiedy wszystko się skończy, Kate będzie chciała o wszystkim zapomnieć i znowu odetnie się od niego. Tym razem nie pozwoli jej na to. Będzie przy niej i pokaże, jak bardzo ją kocha.
Kilka minut później byli już na miejscu morderstwa, które wciąż było otoczone taśmami policyjnymi. Wokół leżały połamane gałęzie, a wiatr zamiatał liśćmi. Beckett zapięła płaszczyk do końca i usiadła na oparciu ławki. Castle zajął miejsce tuż obok niej i czekał. Nie spieszył się, bo wiedział, że tylko ona sama może odkryć prawdę. Spojrzał na nią i przestraszył się, gdy zobaczył jej bladą twarz. Oczy błądziły gdzieś daleko, próbując wypatrzyć szczegóły morderstwa. Chciał ją przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale wolał nie wyrywać jej z zamyślenia. To był jej czas, jej chwila, by na nowo mogła odzyskać spokój duszy. Po chwili odwróciła się do niego i uśmiechnęła się, a na jej policzkach zaczęły pojawiać się rumieńce.
– Czemu nic nie mówisz? – zapytała.
– Nie chcę ci przeszkadzać – odparł i objął ją ramieniem.
– Nie przeszkadzasz. Po prostu jesteś i to mi wystarcza – wyznała i oparła głowę o jego bark. – Teraz mogę spokojnie zacząć odtwarzać to, co się działo.
– Przypomniałaś sobie? – spytał z nadzieją.
– Jeszcze nie, ale z tobą na pewno sobie przypomnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz