środa, 9 maja 2012

Gorzki smak szczęścia - rozdział I cz.9.

Przedstawiła się formalnie, choć wiedziała, że Elisabeth wcale nie będzie chciała się tak do niej zwracać. Beckett była na terenie, który doskonale znała, ale mimo wszystko wolała zachować procedury. Gdyby cokolwiek przeoczyła, mogłoby to ją dużo kosztować, zwłaszcza że była emocjonalnie zaangażowana w śledztwo. Przecież rodzinę Donovanów znała nie od dziś, choć nie chwaliła się tym przed nikim. W tej kwestii wolała zachować tajemnicę. I kiedy szła przez korytarz do salonu, nawet nie próbowała już udawać, że jest tu pierwszy raz. Zajęła swoje stałe miejsce na kanapie i spojrzała na Castle’a. Widziała, jak pobladł w jednej chwili i zaniepokoił ją jego stan. Kiedy mężczyzna osunął się na kanapę, nie mogła pozwolić, by leżał nieprzytomny, kiedy był jej potrzebny. Nie chciała rozmawiać ze swoją przyjaciółką o śmierci jej męża sam na sam. To było dla niej w pewnym stopniu za trudne, bo to właśnie ona miała prowadzić śledztwo, dlatego od razu rzuciła się na pomoc. Razem z Elisabeth położyły go na kanapie. Kate zaczęła klepać Ricka po twarzy, a gdyby to nie pomogło, wylała na niego szklankę wody, którą podała jej przyjaciółką. Castle rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym powiedział:
– Co się stało?
– Zemdlałeś – usłyszał w odpowiedzi od pani detektyw i usiadł normalnie na kanapie, a kobieta zajęła miejsce tuż obok niego. Żona zmarłego zajęła miejsce w fotelu naprzeciwko nich. Widać było, że płakała od kilku godzin i nie do końca radzi sobie ze śmiercią męża, co można było doskonale zrozumieć. Byli młodym, ale bardzo kochającym się małżeństwem. Przynajmniej z pozoru.
– Wiem, że może przychodzę nie w porę – zaczęła Beckett, uważnie przyglądając się przyjaciółce – ale prowadzę śledztwo w sprawie zabójstwa twojego męża. Możesz być pewna, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby złapać mordercę – dodała pocieszającym tonem i spojrzała na Castle’a, szukając u niego wsparcia. Ten zrozumiał aluzję i powiedział:
– Jednak pani pomoc…
– Nie pani, tylko Elisabeth – poprawiła go blondynka smutno.
– Jednak twoja pomoc, Elisabeth – poprawił się, nie chcąc sprawić jej przykrości – może okazać się kluczowa w sprawie, dlatego będziemy wdzięczni, jeśli udzielisz nam odpowiedzi na kilka pytań, dobrze?
– Oczywiście – zgodziła się. – Pytajcie, o co chcecie.
– Elly, powiedz mi, kiedy ostatni raz widziałaś Jamesa? – zapytała Beckett.
– Hm… Wczoraj wieczorem, kiedy wychodził na spacer – odparła, patrząc na Kate wzrokiem, który tylko one mogły zrozumieć. – Potem dzwoniłam do niego, bo długo go nie było i myślałam, że znowu zabawia się z tą swoją sekretarką, dlatego dałam sobie spokój i poszłam spać, a on… On już nie wrócił.
Po wypowiedzeniu ostatniego zdania blondynka zaniosła się płaczem. Beckett doskonale wiedziała, że na pewno nie jest jej łatwo, ale w obecności Ricka czuła wewnętrzną blokadę i nie zaczęła jej pocieszać. Przecież była w pracy. Ale nie mogła patrzeć, jak jej przyjaciółka cierpi, dlatego po dłuższej chwili przełamała się i podeszła do kobiety.
– Elly, spokojnie – powiedziała, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu. – To nie jest twoja wina. Ta sekretarka go prześladowała, miał jej dość. Przecież on cię nigdy nie okłamał, byliście takim szczęśliwym małżeństwem. Nie pozwól, by do twojej głowy wkradły się fałszywe wspomnienia.
– Łatwo ci mówić – odparła. – Nie jesteś w mojej sytuacji i może nigdy nie będziesz. Oskarżałam go o wszystko, a on był dla mnie wspaniały. Nigdy się nie złościł. Zanim wyszedł, pokłóciliśmy się, bo wrócił późno z pracy. I wiem, że nie miałam powodów, żeby podejrzewać go o romans, ale on był bardzo przystojny i pragnęła go prawie każda kobieta. I teraz już wiem, że James kochał tylko mnie. Powiedz, Kate, czy nie czułabyś się winna w takiej sytuacji?
– Pewnie bym się czuła – przyznała zrezygnowana detektyw i znowu zajęła miejsce koło swoje partnera. – A czy zauważyłaś, że wokół niego kręcą się ludzie, którzy źle mu życzą? Może James miał jakichś wrogów?
– Wszyscy w tym mieście mają jakichś wrogów – stwierdziła nieco uspokojona blondynka. – James raczej nie miał ich zbyt wielu, a przynajmniej nikt nie chciał mu zaszkodzić. Tak myślę… Chociaż ta sekretarka ostatnio coraz częściej mu się naprzykrzała. Zdarzyło się, że nawet przyszła do nas do domu, ale jej nie wpuściliśmy. Ona go prześladowała.
– Pamiętam, opowiadałaś mi o tym. A możesz mi powiedzieć, jak ona się nazywa? Sprawdzimy ją.
– Jane… Jane Moore.   – Pani Donovan… Znaczy Elisabeth – odezwał się Castle, który wciąż tylko uważnie obserwował zachowanie obydwu kobiet – czy nie zauważyłaś ostatnio czegoś dziwnego? Może mąż zachowywał się nieco inaczej?
– Nie, nic nie zauważyłam – odparła po chwili zastanowienia.
– Dziękujemy, tyle na razie wystarczy – stwierdziła Beckett i podniosła się z miejsca. Po chwili to samo zrobił Castle. Kate widziała, że Rick chce zadać jeszcze jedno pytanie, ale uniemożliwiła mu to, wiedząc, że na pewno jeszcze nieraz będzie miał okazję zadać je Elisabeth. Nie chciała jej teraz męczyć, zwłaszcza że wiedziała coś, co blondynka najwidoczniej starała się ukryć przed Castlem.
Kiedy wyszli już na zewnątrz i pożegnali się, Rick od razu zaatakował Kate.
– Co to było? – zapytał z wyrzutem.
– Ale o co ci chodzi? Nie można już mieć przyjaciół? – odparowała.
– Wiesz, że nie o to mi chodzi. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że się znacie? – dociekał.
– Bo nie ma o czym mówić – odparła, po czym zmieniła temat. – A ty? Lepiej się już czujesz? Może zawieść cię do szpitala?
– Nie, dziękuję. Poradzę sobie sam, bo świetnie się czuję. Po prostu zaskoczyło mnie, że tak dobrze znasz się z żoną ofiary i nie mogłem sobie przyswoić tych informacji. I jeszcze to Kattie… Mogę tak do ciebie mówić?
– Nie! Zwariowałeś?! – Zareagowała od razu. – Jesteśmy w pracy i staram się zachowywać jak w pracy.
– Właśnie widzę – zironizował. – Zresztą nie zachowujmy się jak dzieci. Jesteśmy przecież dorośli. Najwyższa pora dorosnąć.
– Właśnie, Castle, w końcu odkryłeś, że już nie powinieneś bawić się w małego chłopczyka – odparła i usatysfakcjonowana zajęła miejsce za kierownicą samochodu. Nie przejmowała się, że Rick siedzi obok niej obrażony. Wiedziała, że zachowuje się przewrotnie, ale nie mogła inaczej. W głębi serca już mu wybaczyła i odsunęła przykre wspomnienia, by móc poprawić sobie humor. Kiedy wracała myślami do wydarzeń, które miały miejsce rano, nie potrafiła sobie przypomnieć, dlaczego tak długo postanowiła być dla niego taka okrutna. Przecież nie umiała się na niego złościć. Dla niej Castle był bardzo pociesznym stworzeniem, zwłaszcza kiedy nie mógł rozgryźć kobiety takiej, jaką była Beckett, a ona na pewno nie miała zamiaru mu w tym pomóc. Musiał z tym wszystkim poradzić sobie sam. I Kate wiedziała, że jeśli Rick znowu nie zacznie tematu ich ostatniej wieczornej kłótni, to ona na pewno będzie udawała, że nic się nie stało. Nie zamierzała się tym teraz przejmować. Na razie najważniejszym priorytetem było złapanie mordercy męża jej przyjaciółki, a na tym zadaniu musiała się naprawdę bardzo skupić, odsuwając swoje problemy na zdecydowanie dalszy plan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz