środa, 9 maja 2012

Gorzki smak szczęścia - rozdział I cz.2.

Leżał w swoim ogromny łóżku i przez sen czuł, jak bardzo jest mu niewygodnie. Obrócił się na drugi bok, ale i tak nie mógł zasnąć. Otworzył oczy i pierwsze promienie porannego słońca od razu do nich dotarły, wywołując na jego twarzy grymas niezadowolenia. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, jak bardzo boli go głowa. Zerknął na zegarek, który wskazywał 6.43. Wiedział, że w pracy powinien pojawić się dopiero o 9–tej, jednak podniósł się z łóżka i chwiejnym krokiem skierował się w kierunku łazienki. Chlusnął sobie w twarz zimną wodą, po czym bez zastanowienia poszedł do kuchni. Wyciągnął z lodówki wodę niegazowaną i nawet nie zadał sobie trudu, by nalać ją do szklanki. Nagle poczuł na swoim ramieniu uścisk czyjejś dłoni. Obrócił się i zobaczył swoją matkę, która stała za nim wyraźnie zatroskana.
– Ciężka noc? – zapytała.
– Raczej ciężki wieczór – odparł, nie siląc się na żadne żartobliwe odpowiedzi.
– Rick, ty się nigdy nie nauczysz – stwierdziła kobieta i podsunęła mu pod nos kubek gorącej kawy, której aromat roznosił się po całym domu. – Wypij, to najlepsze lekarstwo na kaca. Wiem coś o tym.
Mężczyzna sięgnął po napój, ale skrzywił się, wiedząc, co za chwilkę poczuje, kiedy wypije choć jeden łyk. Stare sposoby nie zawsze się sprawdzały, ale ten był niezawodny, mimo swojego okropnego smaku. Glukoza zawsze sprawiała, że organizm człowieka zaczynał pracować zupełnie inaczej. W tym wypadku pobudzała ciało do działania tak, by można było funkcjonować bez poczucia, że dzień wcześniej wypiło się o wiele za dużo. Rick doskonale o tym wiedział i pociągnął spory łyk z kubka. Kiedy napój dotarł do kubków smakowych, mężczyzna prawie go wypluł, jednak ostatkiem sił zmusił się do przełknięcia.
– Ile ty tego tam wsypałaś? Kilogram? – zapytał, krzywiąc się.
– Tyle, ile potrzebujesz – odparła. – Musisz wiedzieć, że za swoje grzechy trzeba odpokutować. W ten sposób nie krzywdzi się kobiet – oznajmiła.
– Mamo, o co ci znowu chodzi?
Nie odpowiedziała, lecz popatrzyła się tylko na niego TYM swoim wzrokiem. Nie mogła zrobić inaczej po tym, czego nasłuchała się w nocy od wściekłej i, choć nie pokazywała tego po sobie, do głębi poruszonej Kate. Trzymała jej stronę, co jeszcze do tej pory się nie zdarzyło, mimo że Rick był jej synem. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak kobieta musi się czuć po tym, co dzieje się teraz w jej życiu i wiedziała, że inaczej postąpić nie może. Natomiast mężczyzna odebrał to zupełnie inaczej. Może powiedział zdecydowanie za dużo, ale poczuł, że w końcu kamień spadł mu z serca. Gdyby tego nie zrobił, mógłby bardziej żałować, niż żałuje w tej chwili. Jednak nie zamierzał się nad sobą użalać, ale postanowił, że od razu weźmie się do pracy. Tylko w ten sposób mógł o wszystkim zapomnieć choć przez chwilę, nie narażając się ani swojej matce, ani Kate. Jednak los nie był tak łaskawy.
Kiedy Rick usłyszał swój dzwonek telefonu, odłożył bez słowa kubek z wciąż ciepłą kawą i zaczął przeszukiwać mieszkanie w poszukiwaniu urządzenia. Zlokalizował je na podstawie dobrze znanej sobie melodyjki i wyciągnął je spod łóżka. Uśmiechnął się na widok telefonu, ale od razu spoważniał, zdając sobie sprawę, do kogo ów dzwonek jest przypisany. Nie patrząc nawet, kto dzwoni, odebrał:
– Castle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz