Ubrał się w pośpiechu, lecz z przesadną dokładnością doboru garderoby. Musiał być gotowy na wszystko, a odpowiedni ubiór mógł stanowić dodatkowy plus, choć wiedział, że to tym razem nie zadziała. Zresztą w jego mniemaniu wygląd zewnętrzny ani pozycja społeczna nie obchodziła Beckett, co zdążył przez te kilka lat zauważyć. Przynajmniej nie w jego przypadku. Jednak tego dnia nie zamierzał się niczym przejmować. Nie obchodziło go, czy zostanie skrytykowany, wyśmiany czy obrzucony wyzwiskami. Jego chęć zemsty została zastąpiona wyrzutami sumienia w stosunku do niej. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo ją zranił, kiedy jego własna matka zaczęła zachowywać się dziwnie w stosunku do niego. Doskonale rozumiał, że Kate musiała jej o wszystkim powiedzieć, ale Martha na razie wolała nie interweniować. Zapewne uważała, że powinni pogodzić się sami, a jej potępiający wzrok wystarczy. Miała rację. To ona zawsze najlepiej mu doradzała i wiedział, że tym razem będzie dokładnie tak samo. Ale wiedział też, że zwykłe przepraszam nie wystarczy. Kate była wyjątkową kobietą w wyjątkowej sytuacji, a jeśli mówiła prawdę, tym bardziej należy jej się coś, czego nie zapomni do końca życia. Jednak Rick nie miał w tej chwili żadnego pomysłu i na początek musiał się zorientować w swojej sytuacji. Wolał nie mieć gotowego planu, dlatego chwycił kluczki do swojego Ferrari i jak codziennie, udając się do pracy, kupił w Stabucksie dwie kawy – dla siebie i dla niej.
Kiedy dotarł na miejsce, zaparkował tak, by nikt nie wiedział, że już się zjawił. Zerknął przelotnie na swoje odbicie w lusterku i wysiadł z auta, starając się opanować swoje myśli. Wziął głęboki oddech, wdychając zapach aromatycznej kawy i wolnym krokiem skierował się na miejsce przestępstwa. Tym razem mu się nie spieszyło. Nie był ciekawy, kim jest ofiara i kto jest mordercą. Nie interesowało go też, jak przebiegnie śledztwo. Pierwszy raz w swoim życiu przejęty był osobą, która z nim pracowała. Zastanawiał się, co się z nim dzieje i co nim kieruje? Dorastam, tak odpowiedział sobie na to pytanie. I wtedy ujrzał ją, a jego serce na chwilę się zatrzymało. Po raz kolejny stwierdził, że jest piękna, ale nieosiągalna. Miała na sobie ciemne jeansy, białą bluzkę, lawendowy płaszczyk i piekielnie wysokie czarne szpilki, które tak bardzo uwielbiała zakładać. Jej włosy rozwiewał delikatny wiatr, co jeszcze bardziej dodawało kobiecie uroku. Uśmiechnął się głupkowato, ale od razu spoważniał, zorientowawszy się, że chowa się za drzewem. Potrząsnął głową i oddalił od siebie wizję cofnięcia czasu, zdając sobie sprawę, że musi się zmierzyć z rzeczywistością. Ostrożnie zrobił jeden krok, potem drugi… Aż w końcu znalazł się na tyle blisko, by ich spojrzenia się spotkały. Nie odezwali się do siebie ani słowem, czując powstałą między nimi barierę. Kobieta odwróciła wzrok i skierowała się w kierunku, z którego nadchodzili Ryan i Esposito. Podążył za nią bez słowa, ale dłużej już wytrzymać nie mógł.
– Kate, zaczekaj – powiedział z nutką goryczy w głosie.
– Dla ciebie detektyw Beckett – poprawiła go, obracają się w jego stronę.
– Przyniosłem ci kawę – oznajmił, nie zwracając uwagi na jej chłodny ton i mrożące serce spojrzenie.
– Dziękuję – odparła, biorąc ją od niego. – Ale nic od ciebie nie chcę, nawet tego – dodała, wylewając mu zawartość na koszulę.
– Nie musiałaś tego robić. Już wszystko rozumiem.
– Nie, ty nic nie rozumiesz. Byłeś, jesteś i zawsze będziesz wiecznym dzieckiem.
– Kłótnia kochanków? – zapytał Ryan, wtrącając się do rozmowy. Zdążył w tym czasie z Esposito pokonać dystans dzielący go od Kate i Ricka, którzy dopiero wtedy zdali sobie sprawę, że wszyscy ich obserwują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz