środa, 9 maja 2012

Gorzki smak szczęścia - rozdział II cz.4.

Poczuła jego oddech na swojej twarzy. Łaskotał ją i jednocześnie podniecał, a ona sama nie wiedziała, co w tej chwili powinna czuć. Po tylu latach uciekania i chowania się za sprawą swojej matki, nie potrafiła dłużej cieszyć się z czegokolwiek. Dopiero kiedy pojawił się on, zrozumiała, że może być jeszcze szczęśliwa. Ale wtedy zaczęły dręczyć ją wątpliwości, czy nie jest za późno. A co, jeśli nie była gotowa? Bała się odrzucenia tak samo, jak boi się każdy człowiek. Nigdy nie uważała się z kogoś lepszego od innych. Wiedziała, że jest dokładnie taka sama, jak większość swoich kolegów i koleżanek, ale nie chciała tego pokazywać. Tak bardzo przyzwyczaiła się do grania chłodnej i niedostępnej pani detektyw, że w końcu jej rola stała się częścią niej. Kate przestała myśleć o sobie jak o osobie, która może wszystko na nowo ułożyć. I kiedy wydawało się, że zaczyna przełamywać lody pod wpływem Ricka, ona znów schowała się za drzwiami niewidzialnej fortecy budowanej przez siebie od lat. Uciekła po raz kolejny, mając nadzieję, że uda jej się nie zmierzyć z rzeczywistością. Tak bardzo bała się popełnić błąd, że nawet nie zauważyła, kiedy wszystko zaczęło wymykać się jej spod kontroli. Podróż pociągiem życia, którą wspólnie odbywała z Joshem, zaczynała nabierać z każdym dniem niebezpiecznej prędkości, a Kate już dawno pozbyła się hamulca bezpieczeństwa, dając się wciągnąć w tę szaloną grę. Nawet nie zauważyła, kiedy mężczyzna przejął nad nią kontrolę. Na początku się nie przejmowała, ale potem było już coraz gorzej. Zaczął ją krzywdzić, wykorzystywać…, a ona nie była w stanie kiwnąć nawet palcem, ukrywając wszystko w swoim sercu i mając nadzieję, że to tylko sen. Tak bardzo się przy nim zmieniła, że nie była w stanie zakończyć tej toksycznej znajomości. Uzależniła się od niego, pragnąc jego dotyku, ciepła i zapewnienia bezpieczeństwa, którego i tak nie mogła się spodziewać przy jego boku. Złudny obraz szczęśliwej rzeczywistości tak bardzo zakorzenił się w jej mózgu, że przestała dostrzegać, co jest dobre, a co złe. Zgubiła się w labiryncie swojego życia, nie mogąc odnaleźć drogi powrotnej na właściwą ścieżkę. I choć nikt niczego nie zauważył, Lanie wiedziała o wszystkim od początku i bardzo ją wspierała. Kate nie była w stanie tak po prostu zdobyć się na odwagę i powiedzieć nie. Jej dawne cechy w towarzystwie Josha ulatywały w niepamięć, a ona sama stawała się niewolnicą jego charyzmatycznej osobowości. Kiedy pierwszy raz rzucił nią o ścianę, a ona straciła przytomność, detektyw wiedziała, że już nie może dłużej tego kontynuować. To było jak kubeł zimnej wody, który niespodziewanie obudził ją z głębokiego snu. W labiryncie uczuć pojawiła się pomocna dłoń. Castle. Był przy niej i wspierał ją, choć ona tego nie dostrzegała. Potrzebowała wtedy po raz kolejny uciec od wszystkiego. Zabrać ze sobą kolejną osobę w tę szaloną podróż, która nie mogła skończyć się dobrze. I choć zdawała sobie sprawę, że go w ten sposób wykorzystuje, nie mogła postąpić inaczej. On był jej jedyną nadzieją. Ratunkiem. Cudem. Przyjacielem…

Pomału otworzyła oczy i chwyciła się za głowę, jednak od razu zamarła w bezruchu. Nic nie pamiętała i bała się, że Josh może być tuż obok niej, a kiedy zobaczy, że odzyskała przytomność, zacznie po raz kolejny się nad nią znęcać. Próbowała sobie przypomnieć, co działo się, zanim się tu znalazła, ale w jej umyśle pobrzmiewała tylko muzyka kwartetu smyczkowego Bacha. Dopiero po chwili dotarł do niej obraz z restauracji i powoli odzyskiwała pamięć. Uśmiechnęła się na myśl, że w końcu powiedziała nie. Jej związek z Joshem był skończony. Ale czy nie będzie chciała go odzyskać? Czy mimo wszystko go nie kochała?
– Jak się czujesz? – usłyszała delikatny szept i dopiero teraz zauważyła, że obok niej ktoś siedzi. Castle uśmiechnął się do niej i dotknął dłonią jej czoła.
– W porządku – odparła i spróbowała się podnieść. Za szybko. Z powrotem upadła na poduszki. – Choć muszę przyznać, że bywało lepiej – dodała. – Co tutaj robisz? – zapytała, mrużąc powieki.
– Opiekuję się tobą. Musisz dużo odpoczywać – wyjaśnił. – Ale jest coś, co muszę wiedzieć. Proszę, powiedz mi, dlaczego ukrywałaś prawdę? Zwłaszcza przede mną? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty tak po prostu dałaś się poniżać i katować. Gdyby wiedział wcześniej… – mówił prawie bez tchu, nie dopuszczając jej do głosu, ale ona i tak mu przerwała:
– Castle, do cholery! To nie jest twoja sprawa – ucięła.
– A więc tak to wszystko odbierasz?! – zapytał ze złością. – Myślałem, że będziesz bardziej rozsądna. Wierzyłem ci, ufałem… A ty na dodatek nie powiedziałaś mi, że jesteś w ciąży!
– Po co miałam ci mówić, skoro to nie jest twoje dziecko?! – odparła natychmiastowo, nie zastanawiając się nad słowami. Prawie widziała, jak jego serce przebija niewidzialna strzała. Wyraz jego twarzy zmienił się od razu. Zniknął uśmiech, a w oczach pojawił się gniew. Przesadziła, ale on sam ją do tego sprowokował.
– To nie jest moje dziecko? – zapytał przez zęby. – Beckett, myślałem, że jesteś inna, ale z tego, co widzę, ty i Josh jesteście siebie warci. Niepotrzebnie cię wtedy ratowałem. W ogóle po co ja się poświęcam? Żyj sobie sama w tym swoim toksycznym świecie. Dłużej nie mam zamiaru tego znosić – oznajmił i szybko opuścił jej mieszkanie, trzaskając drzwiami. Zabolało. Wewnętrzny ból ukoił jej cierpienie fizyczne. Chciała wstać i za nim pobiec, ale była za słaba. Z jej oczu zaczęły wypływać łzy bezsilności. Znowu wszystko spieprzyła.

Wiedział, że ją bardzo wtedy zranił. Ale on również poczuł się dotknięty. Walczył o nią i nie chciał pozwolić, by jej słodkie życie dobiegło końca. Była dla niego jak powietrze, bez którego nie mógł żyć. Czy ona wtedy tego nie dostrzegała? Wciąż go zwodziła, a on sam nie wiedział, co ma o tym myśleć. Z miłości do niej był w stanie zrobić wszystko. Nawet znosić tego drugiego. I już dawno wybaczył jej to, co wtedy zrobiła. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że była w klatce. Sama, zamknięta, wystawiona na oglądanie przez innych ludzi. Dobrze ogrywała swoją rolę. Nawet on, Rick Castle, się nie zorientował i to bolało go najbardziej. Czuł się winny, że pozwolił, by doszło do czegoś takiego. Teraz musiał zrobić wszystko, by zasłużyć na drugą szansę. Pierwszą dostał i umiejętnie ją wykorzystał, czy tak samo będzie tym razem?
Delikatnie podniósł jej podbródek w górę i spojrzał jej głęboko w oczy, w których widział pozwolenie. Kate po chwili je zamknęła i delikatnie rozchyliła wargi. Rick uśmiechnął się mimowolnie. Była wciąż dokładnie tą samą księżniczką, którą zobaczył w niej dwa tygodnie temu. I wiedział już, że to on jest jej księciem z bajki.
Musnął wargami jej wargi, po czym podniósł się i pomógł jej wstać. W jej oczach widział tylko wyraz zdumienia i niedowierzania. Uśmiechnął się szelmowsko i przywarł do niej całym ciałem, mówiąc:
– Za długo na to czekałem, bym nie mógł zrobić tego prawie dokładnie tak, jak sobie zaplanowałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz